sobota, 27 października 2012

Fotelik w samochodzie – ale jakim?

Na początku tego miesiąca pisałam o zaletach fotelików skierowanych tyłem do kierunku jazdy. Wtedy też nieśmiało wspomniałam, że nie na każdym siedzeniu samochodowym można taki fotelik zamontować.
Dzień później na stronach firmy Besafe znalazłam informację, że od roku 2013 Euro NCAP będzie właśnie oceniać możliwość prawidłowego montowania najlepiej notowanych fotelików dla dzieci spośród dostępnych w Europie. Do tej pory przy ocenie bezpieczeństwa samochodów brano pod uwagę jedynie foteliki rekomendowane przez producenta danego samochodu. Będzie to cenna informacja. Jeśli fotelik ma być wykorzystywany w więcej niż jednym modelu samochodu, dobrze jest wiedzieć, który najlepiej sprawdzi się we wszystkich tych samochodach i na których miejscach. Mając już konkretny fotelik warto wiedzieć, czy po zamontowaniu w kupowanym samochodzie będzie on nadal zapewniał odpowiednie bezpieczeństwo.
Do takich testów wytypowano 9 modeli fotelików. Na liście nazwanej Top Pick Child Restraint Systems znalazł się również fotelik BeSafe izi kid x3 (BeSafe izi combi x3 isofix to BeSafe izi kid x3 z dodatkową możliwością zamocowania w razie potrzeby w samochodzie bez isofixa).
MOŻE RÓWNIEŻ ZAINTERESOWAĆ CIĘ:
Obowiązkowe foteliki – ale jakie?

niedziela, 21 października 2012

Malowanie z Hervé Tulletem

Informacja wydawnictwa Babaryba o warsztatach z jednym z naszych ulubionych ilustratorów zelektryzowała nas, czyli mamę i babcię małej N – już zakochanej w kilku książkach francuskiego artysty. Decyzja o wyborze miejsca warsztatów – postawiłyśmy na Zachętę – zapadła natychmiast i zgłoszenie udziału całej trójki zostało wysłane.
W piątek już od rana przygotowywałyśmy N na spotkanie przy farbach. Oprócz stroju do malowania spakowałyśmy kilka ulubionych przez N książek. W pełni przygotowane dotarłyśmy do Zachęty. Dzieci w oczekiwaniu na zajęcia biegały i skakały po poduszkach. Atmosfera była niezwykle swobodna. A sam artysta przechadzał się między dziećmi z uśmiechem na twarzy i próbował nawiązywać z nimi kontakt.
Pierwszą część spotkania wypełniło wspólne czytanie wcześniejszych książek, niestety raczej niedostępnych na polskim rynku. Były wśród nich Petit ou grand? (1), J’arrive (2), Moi, c’est Blop! (3) oraz Jue de piste (4). Jako ostatnia została przeczytana doskonale już znana czytelnikom w Polsce i na całym świecie książka Naciśnij mnie. Ktoś mógłby zapytać, o jakim czytaniu może być mowa. Na sali były obecne głównie dzieci mówiące po polsku a autor jest Francuzem. Gesty i rozmaite dźwięki a także pojedyncze francuskie słowa łączyły autora ze słuchaczami. Z czasem udział tłumacza stawał się coraz mniej potrzebny. A dzieci bawiły się coraz lepiej. Wiele z nich dopytywało potem o te wcześniejsze książki. Spotkanie było też okazją do zaprezentowania nowej pozycji na polskim rynku Turlututu. A kuku, to ja!.
W końcu nastąpiły oczekiwane warsztaty malarskie. Na długich rozpostartych płachtach papieru dzieci pod kierunkiem pana Tulleta malowały grubymi pędzlami kropki, małe kropki, małe kółka, duże koła... Wypełniały koła kropkami, stawiały kropki na kołach, otaczały koła większymi kołami. Pomiędzy kolejnymi poleceniami zamieniały się miejscami wędrując wzdłuż papierów. Każde dziecko miało tylko jeden pojemnik z farbą. Podczas tych wędrówek następowało mieszanie kolorów. Powoli zaczynał wyłaniać się obraz. Po dodaniu kresek tworzących łodygi i uzupełnieniu ich liśćmi dzieci ujrzały łąkę pełną kwiatów. Nawet nieporadnie stawiane kropki i niedokładnie zamknięte koła malowane rączkami najmłodszych uczestników warsztatów złożyły się na ten wspólny obraz. Na twarzach wszystkich obecnych, niezależnie od ich wieku, można było dostrzec radość i zaangażowanie. Będzie to wspomnienie, które pozostanie na długo w pamięci.
Na zakończenie dzieci stanęły w kolejce po autografy – małe tworzone na poczekaniu rysunki. Każdy z nich był dopasowany do podpisywanej książki.
PS. Korzystając z okazji uzupełniłyśmy domowy zbiór książek o wyczekiwane nowości z wydawnictwa Phaidon.
MOŻE RÓWNIEŻ ZAINTERESOWAĆ CIĘ:
Hervé Tullet, czyli o rozbudzaniu wyobraźni

niedziela, 14 października 2012

Marc Boutavant przybliża odległe kraje

W ramach otaczania N językiem angielskim włączamy wybrane programy telewizji dla dzieci. Tym sposobem zimą trafiliśmy na zapowiedzi nowego serialu z misiem o imieniu Mouk. Spodobała się nam grafika i zainteresowała tematyka – podróże po świecie. Od pierwszego odcinka Mouk stał się ulubieńcem rodziny i znajomych. Natychmiast też zaczęliśmy poszukiwania w Internecie. Sprawdzaliśmy na YouTube’ie, jakie kraje przed nami. Mała N bardzo polubiła piosenkę z filmu, wkrótce często dało się słyszeć z jej ust Mouk, Mouk, choć jeszcze nie była tak rozgadana jak dziś.
Źródło: www.albin-michel.fr
Wtedy to córka wytropiła, że polska wersja książki Marca Boutavanta Le tour du monde de Mouk à vélo et en gommettes była dostępna kilka lat temu. Wydawnictwo Wytwórnia wydało ją w roku 2008 pod tytułem Muk w podróży dookoła świata. Niestety na początku 2012 roku nie udało się nam jej nigdzie znaleźć. Mogłyśmy tylko przeczytać entuzjastyczne opinie szczęśliwców, którzy wcześniej mieli małe dzieci – wszyscy ocenili książkę na 5 gwiazdek. Trochę dziwi, że wydawnictwo na fali zainteresowania serialem nie wznowiło tej książki. Korzystają na tym importerzy angielskiej wersji. Również my postawiłyśmy na to wydanie.
Grafika niezwykle sympatyczna, pełna kolorów przyciąga czytelników. Choć książka, jest przeznaczona dla dzieci od 4 lat, to okazuje się, że i młodsze lubią ją „czytać”. Jest to lektura od 0 do 100 lat, o czym świadczą liczne blogi. Ta pozycja Marca Boutavanta zjednała mu sympatyków w wielu krajach.
Towarzysząc Moukowi, z Paryża udajemy się do Kittilä w fińskiej części Laponii, na wyspę Hydra w Grecji, do libijskich piasków Sahary w rejonie Mourzouk, do miasta Bobo-Dioulasso w Burkina Faso, do miasta Sambava na Madagaskarze, do regionu Puducherry (dawniej Pondicherry) na południu Indii, do Baishuijang w Chinach, do Australii na Kangaroo Island, do Japonii na wyspę Kiusiu, do Peru nad jezioro Titicaca i do Nowego Jorku w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Każde z tych miejsc jest przedstawione na jednej ogromnej ilustracji (78 cm x39 cm), której bohaterami są zwierzęta charakterystyczne dla danego regionu. Z każdego z tych miejsc Mouk wysyła wiadomość do swoich przyjaciół.
Ogrom szczegółów na każdej ilustracji zdumiewa a zarazem wciąga. Do książki można wracać wiele razy i za każdym razem odkrywać w niej coś nowego. To lektura na lata. O wspólnym zgłębianiu książki z dziećmi można przeczytać na blogu Kokon Fantazji. A jak wciągające może być analizowanie szczegółów napisała autorka bloga Przytulnie.
Książka jest stosunkowo odporna na przeglądanie przez najmłodszych czytelników, bowiem strony ze scenami z podróży są wydrukowane na winylowych kartkach. Podobnie, winylowe naklejki dołączone do książki powinny wytrzymać ich wielokrotne naklejaniei odklejanie.
Chciałabym jeszcze wrócić do serialu, który miał swoją premierę we wrześniu 2011 roku. Producentem jest francuskie studio Millimages. Oczywiście w tym przedsięwzięciu autorowi książki towarzyszy duże grono rysowników, autorów scenopisów i scenarzystów. Tym razem Mouk wybiera się w podróż razem z przyjacielem kotem o imieniu Chavapa. Odwiedzają Algierię, grecką Kretę, Kanadę, Japonię, Senegal, Madagaskar, Peru, Wenezuelę, Wietnam, Indie, Brazylię, Chiny, Meksyk, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Australię, Argentynę, Egipt, Chile, Maroko oraz Finlandię. Podczas wyprawy rozmawiają korzystając z komunikatora z rodzeństwem o imionach Popo i Mita, którzy zostali w domu. W sumie powstały 62 odcinki trwające 11 minut. Wykaz wszystkich odcinków z podaniem krajów, w których toczy się akcja, można znaleźć na stronach francuskiej i anglojęzycznej Wikipedii. Znający francuski mogą także dowiedzieć się, jakimi zwierzętami są główni bohaterowie poszczególnych odcinków.
Znającym francuski bądź angielski chciałabym również polecić 30 zabawnych jednominutowych historyjek z udziałem dwójki przyjaciół Mouka i Chavapy, których akcja ma miejsce podczas podróży. Są one dostępne na YouTube’ie. Wersja angielska została tam zamieszczona przez Disney Junior UK.
Warto dodać, że Marc Boutavant należy do grona artystów współpracujących z firmą DJECO. Współtworzył m.in. witrynę firmy. Jego projektem jest strona przestawiająca las.
MOŻE RÓWNIEŻ ZAINTERESOWAĆ CIĘ:
Mouk na DVD

poniedziałek, 8 października 2012

Obowiązkowe foteliki – ale jakie?

Co jakiś czas jest nagłaśniana sprawa fotelików do przewożenia dzieci. Wtedy przypomina się o obowiązku używania fotelików dla dzieci do 12 lat nieprzekraczających 150 cm wzrostu.
A jak to jest z fotelikami, od których zależy bezpieczeństwo małego dziecka? Foteliki można kupić w dużych sklepach z artykułami dla dzieci, w podobnych sklepach internetowych, w sklepach firmowych, w sklepach specjalizujących się w sprzedaży wózków, ale też w supermarketach. Te foteliki z supermarketów zdumiewają szczególnie. Czy fotelik za 30 zł, a nawet za 170 zł, może zapewnić dziecku minimum bezpieczeństwa? Czy zakup takiego fotelika jest spowodowany troską o dziecko, czy tylko troską o własną kieszeń, np. zabezpieczeniem przed mandatem?
Foteliki oczywiście podlegają homologacji, ale niestety parametry sprawdzane przy homologacji fotelików nie zapewniają dziecku bezpieczeństwa. Polecam artykuł na ten temat w serwisie fotelik.info. W serwisie, który zawiera wiele cennych informacji o fotelikach samochodowych i organizuje ciekawe akcje edukacyjne.
Piszę o fotelikach samochodowych, bo z nimi wiąże się ogromny błąd, jaki popełniłam. Szukając wózka dla pierwszej wnuczki nie sprawdziłam, jaki powinien być ten pierwszy fotelik. Uznałam, że fotelik dla niemowlaka musi pasować do stelaża wózka. A wózek, który wybrałam mial fotelik w komplecie. I to mi wtedy wystarczyło. Podświadomie założyłam, że firma o ustalonej renomie od lat produkująca dla dzieci gwarantuje bezpieczeństwo.
Dopiero po kilku miesiącach, przymierzając się do zakupu kolejnego fotelika dla dziecka o wadze powyżej 9 kg, przyjrzałam się sprawie dokładniej. Długo nie mogłam sobie darować tamtej niefrasobliwości. Wystarczył mi jeden film z crashtestów. Nie udało mi się go odnaleźć teraz po roku, ale zapewniam, że widok fruwającego w samochodzie w wyniku zderzenia fotelika dla najmłodszych, umieszczonego na bazie mocowanej pasem, zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Wtedy podjęłam mocne postanowienie, że wybiorę fotelik solidnie umocowany. Zdecydowałam się na rozparty między dwoma oparciami z dodatkową nogą stojącą na podłodze.
Źródło: www.besafe.com
Oddzielnym zagadnieniem było czy przodem czy tyłem do kierunku jazdy. Większość kolizji samochodowych to zderzenia z przodu (1). Rok temu czytałam głównie o absolutnej konieczności wożenia niemowląt tyłem do kierunku jazdy. Ale co potem? Dziecko osiąga wagę lub długość, powyżej której należy kupić nowy fotelik. Głowa nadal jest stosunkowo duża i ciężka. A szkielet małego dziecka jest nadal mięki, słabe mięśnie i ścięgna szyjne nie są w stanie utrzymać głowy lecącej do przodu. Znacznie lepiej przy kolizjach z przodu jest, gdy dziecko siedzi tyłem do kierunku jazdy (2). Trafiłam wtedy na pojedyncze opinie zalecające przedłużenie okresu sadzania dziecka tyłem do kierunku jazdy. Potem dotarłam do informacji o fotelikach umożliwiających taką jazdę małym dzieciom. Dziś znalazłam jeszcze więcej wypowiedzi zalecających jak najdłuższe stosowanie fotelików umożliwiających jazdę tyłem.
Kolejne istotne dla bezpieczeństwa dziecka zagadnienie to zabezpieczenie przed uderzeniami z boku. Zwłaszcza zabezpieczenie głowy. Coraz więcej firm skupia się na tym problemie.
Lektura tekstów o zaletach i sugerowanych wadach usytuowania tyłem do kierunku jazdy skierowała moje zainteresowanie na dostępne w Polsce foteliki firmy Besafe. Wnikliwa lektura serwisu fotelik.info, dokładne zapoznanie się ze szczegółowymi wynikami testów ADAC, nie tylko z tabelką, sprawiły, że wybrałam model izi combi x3 isofix. Jego słabą stroną jest ergonomia. Fakt, że fotelik jest ciężki, że zapięcie pasów trwa chwilę. Ideału nie było a coś trzeba było wybrać. Wolałabym oczywiście dobre a nie tylko dostateczne zabezpieczenie na wypadek uderzenia z boku. Ale stabilne umocowanie fotelika, dobre ustawienie pasów fotelika w mojej opinii przysporzyły plusów temu fotelikowi. Tym samym fotelik ustawiony tyłem do kierunku jazdy został zwycięzcą.
Fotelik besafe izi combi x3 isofix, źródło www.besafe.com 
Skoro wybrałam Besafe, to odeślę na stronę tej firmy do artykułu Rear-facing car seats are safer.
Warto dodać, że przy montażu fotelika skierowanego tyłem do kierunku jazdy istotny jest model siedzeń w samochodzie. Z doświadczeń z montowaniem w kilku samochodach wiem, że siedzenia nie mogą być zbytnio uniesione z przodu.
Po miesiącach korzystania z fotelika izi combi x3 isofix stwierdzam, że montaż i demontaż jest łatwy, problemem jest waga. Łatwo jest zapiąć i wypiąć dziecko. Podoba mi się regulacja wysokości osłony głowy i wysokości pasów w foteliku. Proste jest zdejmowanie pokrycia fotelika do prania i ponowne jego zakładanie. Kontakt z dzieckiem w tak usytowanym foteliku można utrzymywać dzięki dodatkowemu lusterku.

MOŻE RÓWNIEŻ ZAINTERESOWAĆ CIĘ:
Fotelik w samochodzie – ale jakim?